Rozmiar: 27837 bajtów

Marek Kubasiewicz otrzymał z IPN status pokrzywdzonego

"Głos" z dn. 8.10.2005 r. przedrukował mój list otwarty do prof. Andrzeja Friszkego. Protestowałem wtedy przeciwko umieszczeniu w przygotowywanym pod jego redakcją opracowaniu stwierdzenia, iż mój ojczym, Marek Kubasiewicz, był agentem SB. Informacja miała tam zostać podana z powołaniem się jedynie na wspomnienia Bogdana Borusewicza, bez kwerendy w IPN. Po mojej interwencji fragment ten - jak mnie zapewnili autorzy, nie sprawdzałem - usunięto. Napisałem wtedy, że "Marek Kubasiewicz wystapił do IPN o status pokrzywdzonego i zaryzykuję twierdzenie, że status ten otrzyma".

Dnia 30 maja 2006 r. IPN przyznał M. Kubasiewiczowi status pokrzywdzonego (zaświadczenie nr 483/06, pismo BU Gd-III-5532-2525(7)/05). Zaznaczam, iż jest to zwykły, uczciwy status pokrzywdzonego przysługujący osobom mającym czystą kartę w IPN, niebędący jakąś wypadkową "plusów dodatnich, plusów ujemnych", czy decyzji sądów. Cieszę się, iż wreszcie oddano Markowi sprawiedliwość. Nasza rodzina doświadczyła w latach 80. niemal pełnego spektrum możliwych represji ze strony Służby Bezpieczeństwa. Aresztowania, wieloletnie wyroki, niewyjaśniona śmierć bliskiej osoby po serii pogróżek i prób zwerbowania... Ktoś inny spędził w więzieniach kilkanaście miesięcy i zmarł wkrótce po wyjściu na wolność, a nasz bliski znajomy okazał się funkcjonariuszem SB, który wiedział o mającym nastąpić aresztowaniu i nie ostrzegł... Jeśli więc słyszę o wybaczaniu, to nie jest to dla mnie puste słowo.

Ale Marek ucierpiał w sposób bardzo szczególny. Przez 24 lata żył w odium bycia agentem SB – jak się zdawało, bez szansy na obronę. Przeciwnicy lustracji, pochylający się nad niedolą tajnych współpracowników, nie interesują się przypadkami osób, dla których jedyną nadzieją na odzyskanie dobrego imienia jest otwarcie archiwów IPN.

Niedawno, podczas promocji wspomnianej książki Andrzeja Friszkego, sala wypełniona po brzegi przedstawicielami dawnej gdańskiej opozycji biła brawo po deklaracji badaczy, iż nie interesuje ich "ubecka wizja świata", jakoby wyłaniająca się z analizy akt wytworzonych przez SB. Interesują ich tylko relacje świadków-legend, co prawda nie tych spod znaku Andrzeja Gwiazdy czy Solidarności Walczącej. Trudno nie odnieść wrażenia, że chyba jednak jest tu jakiś "trup w szafie" i może warto by wyjaśnić do końca kim byli gdańscy TW o pseudonimach "Rejtan", "Lena", "Krzyżak II". Zaryzykuję twierdzenie, że rozwieje się wtedy kilka kolejnych legend.


Marek Czachor