Rozmiar: 27837 bajtów

Aneks

 

Piotr Bednarz

 

Swoją działalność rozpocząłem natychmiast po ogłoszeniu stanu wojennego, odnawiając kontakty głównie z takimi zakładami pracy, jak: Dolmel, Pafawag, Elwro, FAT. W pierwszych dniach stanu wojennego rozesłano za nami listy gończe, co bardzo utrudniało naszą działalność. Kładliśmy duży nacisk na utrzymanie łączności między sobą i na opracowanie modelu walki. Modelu tego szukaliśmy już od początku. Baliśmy się wtedy eskalacji przemocy – nie było jasne, do jakiego momentu można doprowadzać strajk, żeby nie narazić jego uczestników na najgorsze. Nie wiedzieliśmy, jaki jest stopień determinacji załóg. Przynajmniej raz w miesiącu miałem kontakt z Władysławem Frasyniukiem, Józefem Piniorem, Barbarą Labudą i Kornelem Morawieckim.

Wcześniej starałem się pomóc w uruchomieniu pisma „Z Dnia na Dzień”. Uważam, że było ono wtedy bardzo potrzebne, podtrzymywało ludzi na duchu. Kornel Morawiecki robił je dobrze. Oczywiście, inna tematyka musiała być poruszana w pisemku, które ukazywało się w miesiącach grudzień 1981 – luty 1982, a inna od wiosny 1982. Sam fakt regularnego ukazywania się i docierania „ZDnD” do wielu zakładów, nie tylko we Wrocławiu, ale na całym Dolnym Śląsku był bardzo ważny i odegrał trudną do przecenienia pozytywną, integrującą i uwiarygodniającą rolę. Kontakt z Kornelem Morawieckim był utrudniony, gdyż SB rozpoczęło od 13 grudnia bezwzględne poszukiwanie ukrywających się przywódców Związku.

Już w pierwszych miesiącach stanu wojennego uczestniczyłem w kilku spotkaniach. Pierwsze spotkanie w szerszym gronie odbyło się w marcu; dyskutowaliśmy o tym, co i jak pisać. W kwietniu odbyło się drugie dość konfliktowe spotkanie, po którym jako RKS zastanawialiśmy się, co Kornel Morawiecki ma zamiar zrobić, chociaż już wcześniej zapowiadał, że powoła nową organizację, która będzie kładła nacisk na inny, bardziej radykalny model walki. Kornel Morawiecki uważał, że trzeba działać zdecydowanie, jeśli strajki są trudne, jeśli ułatwiają bezpiece wyłapywanie najaktywniejszych, to trzeba wychodzić na ulicę. Uważam, że te pięcio-, dziesięciominutowe strajki pomagały SB w zidentyfikowaniu czynnie działających członków NSZZ „S”. Uważam, jednak, że nie można tak jak „Rustejko” [Świerczewski] „w czambuł” potępiać tych strajków, gdyż zawsze trzeba było się liczyć z kosztami prowadzonej działalności. Wybór właściwej drogi był wówczas wielkim problemem.

Myślę, że Morawieckiemu, jako szefowi propagandy, potrzebne było większe poparcie ze strony RKS oraz uznanie. Chciał on zostać wiceprzewodniczącym RKS-u, aby mieć większy wpływ na tę organizację, to miało mu pomóc we wprowadzaniu zdecydowanej walki. Mnie przekonywały argumenty obu stron. Byłem przeciwny porozumieniu się z władzą już przed 13.12.1981 r.

Z Kornelem Morawieckim spotykałem się przed i po aresztowaniu Władysława Frasyniuka. Frasyniuk miał swoją koncepcję obrony Związku i swój plan organizowania społecznego oporu. Myślę, że nie chciał tego ujawnić, ponieważ bał się konkurencji, m.in. właśnie ze strony Morawieckiego.

Powstanie SW odebrałem trochę jako rozbicie ruchu związkowego, ale w pewnym sensie też jako eksperyment. Ciekawiło mnie to, jak zachowa się społeczeństwo wobec tej koncepcji. Podobało mi się eksponowanie haseł niepodległościowych i po pewnym czasie nabrałem przekonania, że nie stało się źle, że ze struktur związkowych wyłoniła się radykalna i wiarygodna grupa, która będzie artykułowała takie postulaty, które byłyby niezręczne dla związku zawodowego. Uważałem, że jeśli „Solidarność” takiej koncepcji nie ma i nie robi nic w tym kierunku, to bardzo dobrze, że znalazł się ktoś, kto to weryfikuje. Wszyscy mieliśmy poczucie wielkiej odpowiedzialności. Po aresztowaniu Władysława Frasyniuka spotkałem się z Kornelem Morawieckim i dyskutowaliśmy nad tym, co robić po 8.10.1982 r. [delegalizacja NSZZ „Solidarność”]. Zastanawialiśmy się, czy wydać oświadczenie wzywające fabryki do strajku. Wyjeżdżałem wtedy na posiedzenie TKK, wiedziałem, że Stocznia Gdańska strajkuje. Od rozmów z przedstawicielami innych regionów w TKK uzależniałem decyzję o wezwaniu do strajku generalnego. Bogdan Lis pytał mnie, czy Wrocław też rozpocznie strajk. Odpowiedziałem mu, że tak, ale uderzyć trzeba od razu po delegalizacji, nie można czekać. Kraków wymusił na nas to, żeby strajk odbył się 11.10. i trwał 4 godziny. Ja i Kornel Morawiecki chcieliśmy wejść do fabryk jeszcze w październiku, po 8.10.1982 r., kiedy to w fabrykach były nastroje radykalne i zdecydowane na stawienie oporu komunistom. Zatem my we Wrocławiu byliśmy na to gotowi, ale TKK, Bujak, Lis, Hardek załagodzili spór. Nie mieli oni jednak takiego kontaktu z zakładami pracy, mieli tylko swoich doradców (dlatego m.in. w Warszawie powstał Międzyzakładowy Robotniczy Komitet „Solidarności”, który prowadził rzeczywistą działalność na niwie zakładów pracy). Myślę, że jeżeli Zbigniew Bujak spotykał się w ogóle z kimkolwiek z zakładów pracy, to spotkania takie odbywały się pojedynczo i sporadycznie. Koledzy z Gdańska również.

Przedstawiciele RKS, często ktoś z nas [Frasyniuk, Bednarz, Pinior] spotykali się przed manifestacjami z przedstawicielami kilkunastu zakładów pracy. Władek Hardek miał jedynie kontakt z Nową Hutą i choć jest to ogromny kombinat, to nie stanowi o całości małopolskiego regionu „Solidarności”.

Członkowie TKK wiedzieli o powstaniu SW i nie uważali, że stało się coś złego. Sądzili jednak i obawiali się tego, że Kornel Morawiecki jest zbyt radykalny w swoim działaniu.

 

Moim zdaniem czerwcowa [1982 r.] manifestacja SW była bardzo udana – ludzie chcieli walczyć, chcieli zebrać się razem, „policzyć”, sprawdzić, czy we wspólnym działaniu mają szanse choćby w symboliczny sposób stawić opór brutalnie interweniującym siłom „porządkowym”. Wrocław był jedynym z większych miast polskich, w którym nie zostały zorganizowane manifestacjie na 1 i 3 maja w 1982 r. Ludzie nie mieli więc okazji do sprawdzenia skuteczności form działania tego typu. Jest to jedna z przyczyn, dla których 13 czerwca we Wrocławiu wypadł na wezwanie pisma „Solidarność Walcząca” tak dobrze. W Regionalnym Komitecie Strajkowym były wtedy negatywne opinie na temat manifestacji 13 czerwca. Uważano, że jest to niepotrzebne narażanie ludzi na pałki zomowców oraz niepotrzebne prowokowanie władz przed 22 lipca, który mógłby być pretekstem do złagodzenia polityki wobec NSZZ „Solidarność” i wypracowania jakiejś próby kompromisu.

„ZDnD” redagowane przez Władysława Frasyniuka [od czerwca 1982 r.] poruszało już inne sprawy, niż te, jakie preferowała redakcja wcześniejsza. Przede wszystkim prezentowana była linia Frasyniuka w kwestii uczestnictwa w masowych protestach ulicznych czy strajku generalnego. Wiem, że Władysław Frasyniuk – wbrew temu, co twierdzi Tadeusz Świerczewski – kontaktował się z zakładami pracy, chociaż na pewno Świerczewski powierzył mu kilka dobrze zorganizowanych podziemnych struktur zakładowych. Frasyniuk prowadził rozmowy z przedstawicielami Tajnych Komisji Zakładowych, zwłaszcza z tymi, które znajdują się przy ul. Robotniczej.

Zależało mi na tym, aby Kornel Morawiecki działał wspólnie z RKS-em, bo bałem się, że odejdzie on, zabierając sprzęt. Po jego odejściu mieliśmy duże kłopoty z uruchomieniem sprzętu. Uważałem, że powinien on podzielić się z nami tym sprzętem, chociaż z tego co mi wiadomo, był to sprzęt albo należący do grupy Morawieckiego wcześniej, albo przez nią wypracowany w trakcie trwania stanu wojennego. Zarząd Regionu nie zabezpieczył sprzętu przed 13.12.1981 r. Cały sprzęt został zniszczony przez ZOMO bądź zabrany przez SB. Naszą winą była zbyt mała zapobiegliwość w sprawie sprzętu, za bardzo ufaliśmy w siłę Związku.

Po wyjściu z więzienia współpracowałem z Markiem Muszyńskim i chciałem też, żeby Władysław Frasyniuk współpracował z nami. Frasyniuk jednak szedł wtedy (przynajmniej od amnestii w 1986 r.) własną drogą i nie zakładał konieczności permanentnej współpracy ze strukturami podziemnymi. Przez ten cały czas miałem kontakt z Kornelem Morawieckim. W roku 1985 działałem raczej jawnie, tylko przez krótkie okresy czasu przebywałem w konspiracji. Często wyjeżdżałem w teren, spotykałem się z ludźmi na różnych uroczystościach.




Rozmiar: 27837 bajtów