Rozmiar: 27837 bajtów

Aneks

 

Jan Gajos

 

W 1982 r. postanowiono utworzyć oddziały samoobrony, które miały chronić drukarnie, kolportaż – lecz oddziały te nie powstały. Przed powstaniem SW powstał kontrwywiad, funkcję tę sprawowałem z ramienia RKS. Do naszych zadań należało rozpoznanie zamierzeń przeciwnika i próba ochrony całości. Przeciwnik był jasno określony. Nasze metody to: penetracja w eterze, wysłuchiwanie łączności, inwentaryzacja UB-ckich środków transportu (dość rzadko zmieniali oni rejestracje). Była to żmudna, ciągła, sumienna praca. Czynności były podobne, zmieniał się tylko czas. Do dyspozycji w SW mieliśmy max. 10 osób (część była na stałe). Próbowaliśmy przewidywać, co gdzie może być zagrożone, analizując uzyskane dane. Główna rzecz dotyczyła prewencji, jeśli SB kogoś obserwowała (nie tylko z SW), to my dawaliśmy ostrzeżenie. Część ludzi nie dało się zidentyfikować i UB znało tylko pseudonimy. Z czasem polepszał się nam sprzęt radiowy (skanery z Zachodu – koniec 1983 r.). W 1986 r. było coraz powszechniejsze używanie skanerów i innego sprzętu tego typu.

SB szyfrowała – my przeprowadzaliśmy analizę porównawczą. Kumulowaliśmy doświadczenia i z upływem czasu było coraz lepiej. Podstawą w naszej pracy była dobra znajomość Wrocławia, nie tylko z planem, ale też wizualna, tak żeby identyfikować obiekty – na tym najczęściej łapaliśmy SB-ków.

Działanie SB osaczające drukarnię trwało zazwyczaj dłużej – więc mieliśmy czas, aby w porę ostrzec ludzi. Były też sprawy nieskończone, np. dłuższy czas SB osaczała kogoś i nic z nasłuchów nie udawało nam się wyciągnąć. Po latach stosunek sukcesów do porażek wynosił 60:40. Porażki to brak wyjaśnień, określenia szyfru, niezdążenie z ostrzeżeniem. Większość sukcesów SB opierała się na informacjach uzyskanych od ludzi w aresztach i ludzi przebywających w więzieniu. Mniej sukcesów odnosiło natomiast SB w dziedzinie klasycznej: inwigilacja, nasłuchy, werbunek. Z moich ludzi nikt nigdy nie sypnął. Dane z nasłuchu musiały przekroczyć punkt krytyczny, żeby dały się zinterpretować.

Od 1986 r. i potem mieliśmy grupy, które za pomocą sprzętu mogły same się chronić. Sprzęt mieliśmy luksusowy – z instrukcjami.

Do oddziałów SW w innych miastach posyłaliśmy listy ze wskazówkami, z przekazywaniem doświadczeń. Od 1985 r. i potem listownie szkolono inne miasta.

Czasem, gdy moja grupa wiedziała, że ktoś jest prowadzony, to puszczano go ustaloną trasą z nasłuchami SB-cji. Gorszą sprawą było to, że oni też mieli doświadczenie i na ulicach centrum zazwyczaj milczeli. Różnie kończyły się tego typu eskapady. Jeśli coś trwało zbyt długo, to SB zaczynało się orientować, była ona zorientowana w metodach prowadzenia kontrwywiadu przez SW, bo wpadały papiery dokumentacyjne u ludzi i to wcale nie musiały być wpadki SW. Oprócz SW nasłuchy robił też RKS oraz inne grupy, które robiły pracę kontrwywiadowczą na własną rękę. Były to grupy niezwiązane ani z RKS-em, ani z SW.

RKS organizował quasikontrwywiad, ale nie robił tego z takim zaangażowaniem, zwłaszcza na początku, gdy sprzęt był wytwarzany przez podziemie. SB, żeby ustrzec się przed dostarczaniem danych strukturom podziemia, poprzez informacje w eterze, wpuszczała informacje falszywe, z czasem było coraz więcej dezinformacji. Początki kontrwywiadu były wspólne. Trudno przeprowadzić podział, kto z ludzi był w RKS, a kto w SW (nie prasa i ideologia), ponieważ poligrafia i nasłuchy były wykorzystywane do różnych celów. Czasem np. zakłady nie miały możliwości wydrukowania swojej gazetki, więc wtedy robiła to SW lub RKS.

Wnioski z kontrwywiadu przekazywano i do RKS-u, i do grup zakładowych. W podziemiu obowiązywał raczej podział funkcjonalny, a nie partyjny.

Ze strony RKS i innych grup otrzymywałem informacje dotyczące szczegółów inwigilacji. Czasem zgłaszałem to sam, czasem układy towarzyskie, czasem obiegiem prasy. Jak w konspiracji – zaufanie do siebie miały kolejne ogniwa.

W SW sprawy wywiadu były prowadzone w innym dziale. Działy zostały rozdzielone, żeby uniknąć dekonspiracji. Kornel Morawiecki miał kontakty z byłymi funkcjonariuszami SB i z tej strony spływały do nas pewne informacje co do sposobów działania. Te informacje z wywiadu były potwierdzeniem danych prac kontrwywiadu. Dział kontrwywiadu celowo nie znał i nie chciał znać szczegółów w materii wywiadu, bo było to zbyt niebezpieczne. W okresie początkowym, okresie dużych represji gra na wywiad była zbyt ryzykowna. Był to wywiad, działanie ocierające się o szpiegostwo i najbardziej niebezpieczne, więc też nie było zbyt wielu chętnych na taką działalność.

Konkretnych akcji ostrzeżenia człowieka, dzięki analizie kontrwywiadu było sporo (ze strony SB działania były długofalowe), ale nie „tuż pod drzwiami, bo w środku kocioł”, lecz długofalowo, ostrzegano. Mogło być też tak, że SB zniechęcona działaniami sama odstępowała.

Organizowaliśmy też działania osłonowe: jeśli np. było tak, że SB znało daną osobę z organizacji, to kierownictwo SW nie utrzymywało z tą osobą żadnych kontaktów. Osoba obserwowana nie mogła trzymać w domu żadnych materiałów obciążających. Działania SB nie mogły być ciągłe. Jeśli dana osoba przez dłuższy czas nic nie robiła, to od niej odstępowano. Była to swego rodzaju kwarantanna. Z czasem ludzie nauczyli się kontrolować, jeśli spostrzegali, że są obserwowani, to zaczynali robić coś innego, zawalali robotę podziemną. Ci, co zdawali sobie sprawę z tego, że są śledzeni, zazwyczaj dawali sobie z tym radę. Gorzej było z tymi, co nie wiedzieli, sprawiali oni często sporo problemów.

Naszym celem (celem każdej komórki) było to, żeby SB nie rozprzestrzeniło się. Na spotkaniach kierownictwa kontra była ściślejsza. SW miało tą przewagę, że wiedziało, kto, kiedy, jak przyjedzie i co to za waga spotkania. Organizowano wówczas osoby kontrolnie wypuszczane, takie, które były namierzone, ustaloną trasą. Spotkania nawet kilkunastu osób nie były groźne, jeśli było wiadomo, kto jak przyjedzie. Wtedy organizowano czujniejszą ochronę.

Ja zajmowałem się materią organizacyjną, a nie polityczną.

Komitet Wykonawczy oficjalnie powstał w 1985 r. Od 1983 r. było ciało mniejsze, kilku osób najbardziej rzutkich, najlepiej zoriętowanych.

Byłem przeciwny upublicznianiu informacji, jakie otrzymywaliśmy drogą nasłuchu.

W nacjach stabilnych archiwa ujawnia się po wielu latach.

Warto zwrócić uwagę na stosunek sił i środków do uzyskiwanych efektów. Skuteczność sumaryczna: nakłady pism – oddziaływanie na ludzi (RKS zbierał nadto składki w zakładach pracy). W 1986 r. doszło do ujawnienia struktur „S”, choć nie przestały działać. Per saldo do 1989/90 r. SW uzyskała dużo, choć niewiele wykorzystała tego, co uzyskało się wcześniej. Dla „S” rok 1986 był zamknięciem etapu konspiracji.

Od września 1986 r. SB skupiła swoją działalność na SW, walka wzmogła się, choć przyszłość dotycząca „S” nie była klarowna. Po amnestii w 1984 r. ludzie zaczęli się mniej bać, starsi wykruszali się, ale w 1985 r. był większy napływ młodych ludzi. Młodzież łatwiej mogła podołać stałym obowiązkom. Byli i studenci, i młodzi robotnicy.

Po amnestii w 1986 r. SB zaangażowała swoje siły, skoncentrowała się na SW. Inwigilacja rzadko wtedy dotyczyła kogoś spoza SW. Jeśli byli agenci w SW, to SB nie ujawniała tego. Jeśli SB by była, to agent musiałby ujawnić swój wpływ w prasie, np. „w stronę ugody” itp. Jeśli agent miałby tylko zdekonspirować działalność, to zrobiłby to szybko. Najważniejsza jest prasa. Jeśli byłby to agent wpływu, to powinno się to odbić w publicystyce – w rzeczy najważniejszej. Więc jeśli nawet był agent, to nie tak wysoko.

W działalności kontrwywiadu nie wzorowano się na AK, bo w czasie II wojny światowej sytuacja była czytelna. Tutaj po 13.12.1981 r. obie strony mówiły tym samym językiem. Więc trzeba było działać na własną rękę.

Więc z jednej strony represje Gestapo były bardzo mocne, ale walka była bardziej czytelna.

 

Informacja Kiszczaka i Pożogi jest nie do sprawdzenia, pisać sobie można.

 

W latach 1982/86 działały różne ugrupowania. Tak jak w życiu politycznym, działalność podzieliła się na różne sposoby dojścia do celu. W RKS byli łagodni, a w SW byli radykalni. Cel był ten sam, a podział naturalny. Była walka o niepodległość. Jeśli chodzi o KPN, to była to inna formacja, działająca zarówno w konspiracji, jak też jawnie (podając nazwiska szefów Oddziałów). KPN szedł siedzieć do więzień, ale z nagłośnieniem, żeby ludzie zrozumieli, dlaczego siedzą. W zasadach KPN było konsekwentne nagłaśnianie swojej grupy, partii. Wzajemna współpraca układała się raz lepiej, raz gorzej.

 

 




Rozmiar: 27837 bajtów